Kolos nr 9 akryl spray na płótnie 100x100cm 2013 Kolos nr 8 akryl spray na płótnie 120x80cm 2013 Kolos nr 4 120x80cm akryl spray na płótnie 2013 Kolos nr 3, 120x80cm, akryl, spray na płótnie 2013 Kolos nr 18, 110x90cm, akryl, spray na płótnie 2014 Kolos nr 17, 120x80cm, akryl, spray na płótnie 2013 Kolos nr 14, 100x100cm, akryl, spray na płótnie 2013 Kolos nr 12, 120x80cm, akryl, spray na płótnie 2013 Kolos nr 11, 100x100cm, akryl, spray na płótnie 2013 Kolos nr 10, 120x80cm, akryl, spray na płótnie 2013
Pomysł Arkadiusza Andrejkowa na stworzenie oryginalnego w swoim ujęciu cyklu Kolosy narodził się niedawno – raptem kilka miesięcy temu. Zestaw tych obrazów jest w pewnym stopniu swoistą odskocznią od Jego wcześniejszych prac plastycznych, także związanych z malarstwem figuratywnym. Cykl Kolosy miał być według intencji autora zniwelowaniem swoistej „rywalizacji” pomiędzy postaciami, a tłem obrazu. Dotychczas, najistotniejszy był zawsze dla Andrejkowa (jeszcze przed stworzeniem tego cyklu) wizerunek człowieka; jego swoisty portret psychologiczny, w pełni odsłaniający nam umiejętność „wyłapania” przez artystę czytelnych stanów emocjonalnych modela.
W tym zestawie prac – zwłaszcza w pierwszych obrazach cyklu – istotniejszym priorytetem stał się dla niego zabieg czysto formalny, jednak o bardzo dużej sile wyrazistości oraz specyficznej „nachalności” w łamaniu dotychczasowych kanonów w przedstawianiu kompozycji portretu… W tym wypadku „ostre kadrowanie” modela z tzw. ”żabiej perspektywy”, gdzie elementem dominującym jest zazwyczaj szyja, broda lub też fragment „zdeformowanej” takim skrótem twarzy modela, jest udaną prowokacją i kpiną autora z naszych „kanonów percepcji” takiego tematu oraz swoistym aktem niezgody artysty na dotychczasowe, niepisane konwencje portretowe. Warta odnotowania jest tutaj metoda jego pracy. Do każdego z obrazów robił on sesje fotograficzne z użyciem lampy błyskowej i modelem „ustawianym” zazwyczaj w zaciemnionym pomieszczeniu; sugerując mu jeszcze, aby nienaturalnie wyginał on swoją głowę do tyłu, co w konsekwencji prowadziło później do malowania przez Arka bardziej samej szyi i brody niż twarzy osoby portretowanej…
Chodziło tutaj zapewne o zrobienie cyklu realistycznych portretów w takim właśnie nietypowym ujęciu, maksymalnie jednak odrealniając te osoby w naszym odbiorze. Takie zamierzenie zostało – według mnie – zupełnie dobrze zrealizowane. Monumentalne portrety mają (dzięki takiemu ujęciu) bardzo szeroki zakres interpretacji przez odbiorcę: od refleksji natury filozoficzno – egzystencjonalnej aż po bardzo frywolne skojarzenia… Są także formalną próbą wyjścia artysty z niepisanych ram” – schematów dotychczasowego „portretowego kadrowania” i jednoznacznego interpretowania takich kompozycji.
Arkadiusz Andrejkow ignoruje zupełnie fakt, że takie ujęcia modela nie zapewnią mu raczej chętnych do ewentualnych zleceń – zamówień na przysłowiową „ładną buźkę i nóżkę”; zostając jednak dzięki temu w bardzo elitarnym kręgu podkarpackich twórców, w pełni niezależnych i niekomercyjnych, o których teraz – w tym Kapitalizmie o (ponoć) „Ludzkiej Twarzy” – jest już naprawdę coraz trudniej…
Marek A. Olszyński